czwartek, 10 września 2015

Barokowi mówimy dość

W drodze powrotnej do naszej willi zahaczyliśmy jeszcze o Marzamemi. W przewodnikach nie ma o tej wioseczce wiele informacji - że mała wioska rybacka, pełna turystów w sezonie, umierająca poza nim, natomiast pewna pani na swoim blogu zachwalała pod niebiosa atmosferę na ryneczku, i że koniecznie tam trzeba być. Jak mus to mus, zwłaszcza że było w miarę po drodze.


Czego nie znajdzie się na naszych zdjęciach to koszmar znany również znad polskiego morza - tona stoisk z chińszczyzną wszelaką, sklepiki z lokalnymi delicjami w cenach dwa razy wyższych niż wszędzie indziej, mnóstwo badziewnych knajp z podłym żarciem dla masowego turysty, itd itp. Ale epicentrum Marzememi, czyli ryneczek i przylegające dwie uliczki, gdzie faktycznie kiedyś mieszkali rybacy (a teraz wszystko okupowane przez klimatyczne trattorie) - faktycznie warte uwagi.


Uwaga - jest tam do kupienia nieczynna już tonnara (czyli przetwórnia tuńczyka), w mocnej ruinie, ale jak ktoś zainteresowany, mogę przekazać kontakt do agencji nieruchomości ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz