środa, 9 września 2015

Barok

Nadgonić 'stracony' bez internetu czas nie jest łatwo, wrażenia z północnego- wschodu wyspy ciagle jeszcze tylko w głowie, ale może nadgonię na plaży jutro - dzisiaj krótko o baroku:)

Od wczoraj jesteśmy na południowym-wschodzie, a dokładnie w Avoli. Tym razem miejscówka jest naprawdę boska, willa otoczona ogrodem z palmami, bananowcami i królikami biegającymi po trawniku (jedyny minus - mnóstwo króliczych bobków w trawie;) właściciele pensjonatu nie mówią ani słowa w języku innym niż włoskim - z entuzjazmem przez 15 minut nawijali nam wczoraj o atrakcjach w okolicy, po włosku oczywiście, nie zrozumieliśmy absolutnie nic, mimo dramatycznych prób zadawania pytań naprowadzających po angielsku i w języku migowym/ciała. Muszą nam wystarczyć nasze przewodniki;) za to w ramach niespodziewanego prezentu pani gospodyni przyniosła nam rano 5 gigantycznych cornetti, nadziewanych czekoladą, dżemem i ricottą, dorzuciła kawałek sernika i sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy (btw cena za nocleg nie przewiduje śniadania). Momentalnie wybaczyliśmy jej brak znajomości angielskiego, i sięgnęliśmy po wujka Googla translatora, celem przelania naszych gorących do niej uczuć na język włoski (zadziwieni, że collazione po włosku to śniadanie, a nie kolacja;)


Ponieważ prognozy pogody przewidywały przelotne opady deszczu i spore zachmurzenie (efekt jakiejś anomalii pogodowej, która spowodowała potopowe deszcze w całej Sycylii wczoraj), plaża została skreślona z planu dnia na rzecz delektowania się architekturą barokową, która w tym rejonie Sycylii rozmnożyła się jak grzyby po deszczu. Z licznych miast, miasteczek, wioseczek wymienianych w 3 przewodnikach na stanie naszej wycieczki, wybrane zostały 3 - bo na liście UNESCO, bo w miarę blisko, i bo ileż można oglądać stylu architektonicznego, za którym sie nie przepada;) padło na Ragusę, Modicę i Noto.
Dzień upłynął pod znakiem passagiatty - piękne włoskie słowo, oznaczające po prostu włóczenie sie po ulicach w celu tylko i wyłącznie włóczenia się;)


Wszystkie 3 miasteczka położone są malowniczo na wzgórzach - niektóre nawet na trzech, jak Ragussa. We wszystkich domy i pallazio wyglądają z daleka jak przyklejone do skały tekturkowe konstrukcje. Wszędzie wąskie uliczki, strome podejścia, mnóstwo kościołów, barokowy przepych budowli połączony z widocznym efektem upływu czasu - nic tylko oddać się passagiatta (oczywiście do momentu totalnego opadnięcia z sił w związku z ciągłym parciem wycieczki, żeby wspiąć się na najwyższy punkt miasta celem zrobienia oszałamiającej fotki;)


Najwięcej ochów i achów wydaliśmy nad pierwszą w kolejce Ragusą. Każde kolejne miasteczko wzbudzało już mniej entuzjazmu (co dało się odczuć w ilości zrobionych fotek;), bo ileż kurde można pchać ciągle pod górę, ale wszystkie były naprawdę cudne. Rozdział pt. Sycylijski barok zamknęliśmy w Noto - granitą truskawkową, cytrynową, i pysznymi lodami (lody na Sycylii są naprawdę boskie, zwłaszcza pistacjowe).

P.S. Prognozy pogody we Włoszech są równie wiarygodne jak w Polsce - cały dzień nie spadła ani kropla deszczu, zachmurzenie było chwilowe, a temperatura 27 stopni;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz