czwartek, 3 września 2015

Erice moto challenge

Dzień drugi rozpoczął się plażowaniem w najbliższej okolicy. Plaża może i przeciętna w porównaniu z tymi które przyszło nam zobaczyć w rezerwacie Zingaro następnego dnia, ale obiektywnie rzecz biorąc nic jej nie brakowało: piasek - jest, czysta woda - jest, knajpa - w zasięgu niedalekiego spaceru, ilość współplażowiczów - umiarkowana, powierzchnia wydzielona na płatne leżaki i parasole - nadzwyczajnie zlimitowana jak na włoskie zwyczaje, czystość - typowa jak na sycylijskie warunki (dajemy radę, nie odbiega ilością śmieci w piasku od standardowej plaży w Polsce ;)
Po południu wahanie - w planie średniowieczne Erice, ale czy nasze Ferrari jest aby na pewno w stanie wjechać na mityczną górę Erix? 750 m npm, przewodniki rozpisują sie o trudnej i krętej drodze do bram miasta, a nasz seat przy każdej mniejszej górce wymaga biegu drugiego i depnięcia pedałem gazu do samej podłogi;) postanawiam podjąć wyzwanie, i po fakcie stwierdzam, że seat może więcej, niż nam sie wydawało, droga szerokości na 2 samochody, wiec całkiem ok, faktycznie kręta, i jazda w tempie 30-40 km/h przez ostatnie kilka kilometrów, ale dla przeciętnej jakości kierowcy do pokonania bez problemu. Droga z kanionu Masca na Teneryfie pozostaje Top 1 moich challengów samochodowych:)



Erice śliczne - pozostaje nieskażone w swojej sredniowiecznosci, wąskie kamienne uliczki, piękne widoki z murów na okolice, nowsze niż średniowieczne budynki w totalnej mniejszości, i co najbardziej zaskakujące - turyści w ilości naprawdę znośnej. Parę uliczek w bezpośredniej bliskości parkingu skomercjalizowanych przez sklepiki z turystycznym badziewiem, knajpy, hostele, hoteliki, etc, ale po zagłębieniu się w dalsze uliczki - cisza i spokój, turyści rozpraszają się i sobie nie przeszkadzają, sklepików brak, tylko kamienne wyślizgane chodniki, wąskie uliczki, kamieniczki, maleńkie ubrane w zieleń patia, które gdzieniegdzie udaje się podejrzeć przez uchyloną bramę, można spacerować godzinami.



W drodze powrotnej mały skok w bok na plażę w scopello na szybką wieczorną kąpiel, a kolacja przy szosie, w zatoczce punktu widokowego na Castellammare - zakupione w fastfoodowym trucku za 3,5 eurasa cudowne wieprzowe salsicci w bułce, smażone od stanu surowego do całkowitego smakowego odlotu, podrasowanego anyżem i innymi niezidentyfikowanymi przyprawami, zapakowane w smakowitą podpieczoną na grillu bułkę z warzywami, do tego piwko, cola dla kierowcy, i nocny widok na oświetlone Castellammare w dole.
Bosko:)
P.S. Cofam komentarz o Masca i challenge nummero uno:) życie zweryfikowało w Palermo, cdn;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz