poniedziałek, 7 września 2015

Palermo driving challenge

Prowadzenie samochodu na Sycylii nie jest super trudnym wyzwaniem. Owszem, wymaga trochę przystosowania się do faktu, że ograniczenia prędkości są absolutnie w 100% ignorowane przez lokalesów, i próba choćby z przymrużeniem oka dostosowanie się do nich ( czyli jazda w tempie 10-15 km/h powyżej limitu) kończy się zawsze Sycylijczykiem siedzącym Ci prawie na tylnej kanapie, tak ze go nawet w lusterku bocznym nie widzisz, ale nie są specjalnie agresywni w stosunku do ciebie,z rzadka zatrąbią, ale głownie posiedzą ci niebezpiecznie blisko na ogonie, a przy pierwszej sposobności wyprzedzą, najlepiej na linii ciągłej. Generalnie poza miastami jest spoko, im większe miasto, tym challenge większy,ze względu na brak równowagi miedzy ilością przestrzeni na drogi a liczbą samochodów,  wszystko do przeżycia dla osoby umiejącej poruszając się samochodem po Krakowie i krętych górskich drogach.

Palermo jest inne. Palermo mentalnie bardzo blisko do filozofii jazdy azjatyckiej albo południowo-amerykańskiej. Palermo to europejski Meksyk, Bangalore, czy Dżakarta. Może bez krów na drogach, z mniejszą liczbą skuterów, bez rikszy, świni wożonej na motorze tez nie zobaczyliśmy - niemniej jednak w skali europejskiej jest to Meksyk.


Naprawdę długo siedzieliśmy nad mapą,opracowując strategię dojazdu do centrum - żeby stanąć możliwie blisko części historycznej, być w stanie zaparkować na ulicy jednak przekraczającej szerokością 2 metry,ale trochę ograniczyć sobie stresu jazdy przez centrum miasta. I na nic wszystkie nadłożone obwodnicą kilometry, plany misternie układane, godziny spędzone nad modyfikowaniem trasy narzucanej przez gps - w momencie zjazdu z obwodnicy zaczął się drogowy sajgon, a nam nie pozostało nic innego jak popłynąć z prądem i poddać się fali chaosu drogowego, licząc że mimo wszystko podróż ta zakończy się sukcesem w postaci: 5 osób żywych, samochód w miarę cały, zaparkowany, i nie odholowany z powodu zaparkowania w niedozwolonym miejscu.


Kilka nowych doświadczeń drogowych:
- ilość pasów na drodze wcale nie jest równa ilości samochodów, które mogą się znaleźć równolegle obok siebie w jednym czasie. W Palermo droga trzypasmowa mieści przynajmniej 5 samochodów jadących koło siebie, i przynajmniej 3 przeciskające się miedzy nimi motocykle
- jeśli skręcasz w lewo, wcale nie czekasz aż wszystkie samochody jadące z naprzeciwka przejadą. Z grzeczności przypuszczasz jeden z nich, a potem rura. Kolejny i tak zwolni, bo wie, że ty i tak się wciśniesz
- kondukt pogrzebowy nie obowiązują przepisy ruchu drogowego, jak również fakt ze jego przejście zablokuje ulicę na dobre. Samochód z denatem jak trzeba będzie przejedzie po pasach dla pieszych, byle nie stracić azymutu na cmentarz
- w uliczce o szerokości 2,5 metra znajdzie się i pas do jazdy samochodów, i pas do parkowania
- nie jest trudno zignorować zakaz wjazdu na ichniejszą Floriańską (znaki drogowe z reguły stoją wykrzywione w rożnych kierunkach, niekoniecznie frontem do ulicy, na której obowiązują)
- policja na tejże Floriańskiej może mieć fantazję nie nałożyć na ciebie mandatu, a jedynie za karę skierować cie w jednokierunkową uliczkę, gdzie odległość od twoich lusterek do murów będzie maksymalnie 5 cm, a skręt w uliczkę prostopadłą jest akrobatyką możliwą tylko dla małego fiata 500
- w centrum Palermo nie ma potrzeby stawiania znaków ograniczenia prędkości - głownie stoisz w miejscu, lub jedziesz na maksymalnie 2-gim biegu, mozolnie torując sobie drogę w powodzi samochodów
- bus pas jest ściemą nie obowiązująca w godzinach szczytu. Zresztą autobusy miejskie jeżdżą z rzadka, i mają w dupie jakiekolwiek rozkłady jazdy (o ile takowe w ogóle istnieją)


A poza tym ciekawe miasto - czegoś takiego nigdzie w Europie nie widziałam. Brudno i tony śmieci, jak w Ameryce południowej. Kamienice i pallazzio w stylu kolonialnym. Widać, że kiedyś piękne, teraz mocno zaniedbane czy wręcz w ruinie. Ale można się w tych wąskich uliczkach zagłębić i godzinami spacerować, chłonąc dziwną atmosferę tego miasta niegdyś opanowanego przez mafię. Zaliczyliśmy katedrę, pallazzio reale z cudną kaplicą wyłożoną mozaikami, w ramach wytchnienia od chaosu miasta ogród botaniczny, parę kościołów, i z szumem w głowie wyjechaliśmy stamtąd po 8 godzinach.


Cali i zdrowi:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz